sobota, 18 maja 2013

Dzierganie i patchwork


   Zawsze byłam pełna podziwu dla osób, których pasją jest szycie, szydełkowanie, dzierganie na drutach bądź haftowanie. Lubiłam obserwować moją mamę i babcię podczas takich prac. Pamiętam upchane w babcinej wersalce worki pełne kolorowych włóczek oraz leżące na kuchennej podłodze zwoje materiału, kredy, szpilki i wykroje z Burdy, gdy mama brała się do szycia kolejnej sukienki. Swojego czasu sama nauczyłam się haftować techniką krzyżykową i sprawiało mi to wiele przyjemności. Być może kiedyś do tego powrócę.
   Ale ten post, wbrew pozorom, nie jest o robótkach ręcznych. Jest o pisaniu. A dokładniej rzecz biorąc - o technikach pisania powieści. Zdaję sobie sprawę z tego, że o pisaniu powieści powiedziano i napisano już chyba wszystko. Dziedzinie tej poświęcono niezliczone poradniki, artykuły, kursy, wykłady, strony internetowe i blogi, podejrzewam więc, że jest to temat, na który nic odkrywczego napisać nie zdołam.
   Mimo to chciałam wspomnieć o moich technikach pisania powieści. W moim przypadku bowiem techniki są dwie – albo „dziergam” powieść jak szalik, albo „szyję” techniką patchwork. Dziergając opisuję daną historię systematycznie i chronologicznie, od początku do końca, nie przeskakując przy tym z rozdziału na rozdział. Słowa, jak włóczka, układają się w zdania, zdania w akapity, akapity w rozdziały i tak dalej. Natomiast stosując technikę patchwork writing, piszę najpierw poszczególne sceny, a następnie „zszywam” je w jedną całość.
   Zdarza mi się „dziergać” powieść lub opowiadanie, ale zdecydowanie częściej pisząc opieram się na technice patchwork. Kiedy najdzie mnie pomysł na powieść, w mojej głowie zaczynają pojawiać się sceny. Każdą z nich dopracowuję w wyobraźni, zwracając uwagę na najmniejsze nawet szczegóły, a następnie siadam, by je opisać. Takich scen może się zebrać kilka lub kilkanaście, zanim na dobre zasiądę do pisania. A czasami sceny pojawiają się bez związku z jakimś konkretnym pomysłem. Ot, zauważam coś ciekawego w swoim otoczeniu, usłyszę jakiś zabawny dialog, staję się świadkiem śmiesznego zdarzenia i scena gotowa. Gromadzę takie notatki, bo nieraz okazują się one przydatne podczas pisania.
   Tak czy inaczej, bez względu na użytą technikę, najważniejszy jest efekt końcowy – dopracowana powieść, która czytelnikowi da tyle przyjemności i satysfakcji, ile w zimowy wieczór daje własnoręcznie wydziergany sweter J

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz