czwartek, 7 listopada 2013

Kiedy piszę... czyli o mękach i radościach tworzenia (4)

"Ja nie pojmuję natchnienia jako stanu łaski czy też boskiego podmuchu. Według mnie jest to pogodzenie się z tematem dzięki wytrwałemu dążeniu do opanowania go. (...) autor stanowi siłę napędową tematu i odwrotnie. (...) znikają wszelkie przeszkody, wszystkie konflikty zostają usunięte i człowiekowi przychodzą do głowy rzeczy, o których mu się wcześniej nie śniło. Wtedy nie ma w życiu lepszej rzeczy niż pisanie".
(Gabriel Garcia Marquez)

   Pisanie... czym jest? Ciężką pracą? Przyjemnością? Ucieczką? Przygodą? Namiętnością? A może wszystkim po trochu? Jakimi motywami kierujemy się sięgając po pióro? Jakie uczucia towarzyszą nam podczas zagłębiania się w świat literackiej fikcji? W dzisiejszym poście swoimi wrażeniami i pobudkami związanymi z pisaniem dzielą się kolejni znani autorzy i autorki. Zapraszam :) 

Agnieszka Lingas-Łoniewska
(autorka powieści "Łatwopalni", "W szpilkach od Manolo", cyklu książek "Zakręty losu")
Piszę, ponieważ tak mi w duszy gra i ciężko jest żyć z nieustającą orkiestrą w środku. Lubię tworzyć, wymyślać, kreować, cieszą mnie pełne entuzjazmu maile od Czytelników i dlatego nieustannie moja wyobraźnia pracuje na wysokich obrotach.
Pisanie jest dla mnie sensem, receptą, pasją, wieczną przygodą.
Kiedy piszę, słucham muzyki, a potem te piosenki umieszczam w moich książkach.
Moi bohaterowie są dla mnie kolejnym dzieckiem, które się rodzi, rośnie, usamodzielnia się, czasem popełnia błędy, a potem rusza w świat, zostawiając mnie wraz z syndromem opuszczonego gniazda. Aż do kolejnej książki :-)

Joanna Marat
(autorka powieści "Grzechy Joanny")
Piszę, ponieważ jakoś mi to weszło w krew i nie mogę przestać.
Pisanie jest dla mnie... hm trudno powiedzieć czym. Pierwsza myśl jest taka, że stanowi odskocznię od codzienności, od obowiązków, od pracy. Ale chyba nie do końca tak jest, ponieważ z tej rzeczywistości czerpię pomysły. Najczęściej są to różne drobiazgi - powiedzonka albo nawet przekleństwa. Z tej materii buduję przede wszystkim język moich bohaterów. Zwykle noszę przy sobie mały notes, w którym zapisuję różne takie perełki. Niektóre z nich okazują się użyteczne.
Kiedy piszę, to piszę. A jak się rozpiszę, to muszę przerwać, bo obowiązki mnie wzywają. Na pisanie mam czas tylko w weekendy. Od pewnego czasu wykorzystuję je prawie w całości na pisanie właśnie. Natomiast pomysły fabularne przychodzą mi do głowy podczas krótkich spacerów, najczęściej w drodze do pracy.
Moi bohaterowie są dla mnie tym, co najbardziej pociąga mnie w pisaniu. Lubię tworzyć postacie. Niektórzy bohaterowie pojawiają się znienacka, podczas pisania i zdarza się, że wysuwają się na pierwszy plan, chociaż pierwotnie mieli stanowić tylko tło. Wymyślanie postaci to jest wspaniała zabawa. Reszta to praca.

Małgorzata Kursa
(autorka powieści "Tajemnica sosnowego dworku", "Teściową oddam od zaraz", "Niespodziewany trup")
Piszę, ponieważ świetnie się przy tym bawię.
Pisanie jest dla mnie znakomitą terapią i porządkowaniem świata wokół siebie.
Kiedy piszę, uruchamiam swoje poczucie humoru z nadzieją, że ono pozwoli czytelnikowi choć na chwilę oderwać się od codziennych problemów.
Moi bohaterowie są dla mnie ciężkim utrapieniem. Nigdy nie wiem, co wymyślą. Ale to fajne.

Piotr Sender
(autor powieści "Punkhead" i "Bóg nosi dres")
Piszę, ponieważ... odkryłem w pisaniu sposób na wyrażenie siebie, emocji, szczególnie tych, których nie chcę nikomu pokazać.
Pisanie jest dla mnie... wyrzuceniem z siebie zalegających śmieci, nikogo przy tym nie obciążając. Czytelnicy poznają później historie nasycone emocjami. Dla mnie najważniejsze, że nie wiedzą, w jakich chwilach mojego życia te emocje się pojawiły.
Kiedy piszę... staram się być najlepszy, próbuję nie oszukiwać.
Moi bohaterowie są dla mnie... mną, zamkniętym w innym ciele i przeżywającym inne życie.

Mariola Zaczyńska
(autorka książek "Gonić króliczka", "Jak to robią twardzielki...", "Szkodliwy pakiet cnót")
Piszę, ponieważ... nie mam poczucia misji, nie mam przymusu. Piszę bo lubię i umiem to robić.
Pisanie jest dla mnie... Pisanie to proces i ciężka praca. W moich powieściach jest dużo bohaterów (może dlatego, że takie też jest moje życie - zawsze otacza mnie tłum ludzi). Wymaga to szczególnej uwagi, by dobrze scharakteryzować postacie, wyodrębnić ich wątki, a na końcu połączyć ich losy w logiczną całość. Piszę komedie, a to trudny gatunek.
Kiedy piszę... Pisząc, myślę o czytelnikach: czy im się powieść spodoba, czy będą się śmiać w tych momentach, w których powinni, czy się wzruszą... Kiedy piszę... powinnam powiesić łańcuch z kłódką na lodówce. Przy każdym zająknięciu się, przy każdej pustce w głowie - biegnę do lodówki i pochłaniam coś bez sensu. Łatwiej było, gdy paliłam papierosy. No, ale nie palę...
Moi bohaterowie są dla mnie... Przyznam, że to już są dla mnie postacie z krwi i kości. Wiem, co lubią, jak się ubierają, co by powiedzieli w konkretnej sytuacji. Lubię ludzi barwnych i takich staram się tworzyć, przedstawiać. I chyba się to udaje, skoro czytelnicy zabiegają o to, aby ich ulubieni bohaterowie pojawiali się w kolejnych powieściach. Tak było w przypadku Alberty z "Gonić króliczka" i "Jak robią to twardzielki...", i tak jest teraz z Finką, która pojawiła się w "Szkodliwym pakiecie cnót". Taka identyfikacja z postacią i sympatia jej okazywana - to wielka radość dla pisarza!

Magdalena Zimniak
(autorka powieści "Jezioro cierni", "Pokój Marty", "Willa")
Piszę, ponieważ mam w głowie różne historie, dość niejasne i nieprecyzyjne, spisanie ich pomaga mi je uporządkować, a później podzielić się nimi z innymi. Przypuszczam, że każdy autor ma w sobie coś z psychicznego ekshibicjonisty, inaczej trzymałby swoje twory w szufladzie zamiast je publikować. 
Pisanie jest dla mnie przyjemnością i ciężką pracą. Przyjemnością, ponieważ zanurzam się w świecie, nad którym sprawuję kontrolę, pracą, bo niekiedy mam ochotę robić wszystko, oprócz stukania w klawiaturę, ale jeśli bym sobie odpuściła, utknęłabym w miejscu. Mogłoby być jeszcze sposobem na zarobienie dużych pieniędzy...
Kiedy piszę, żyję w dwóch światach. Jeden - realny, drugi - wymyślony. Na szczęście nie przenikają się nawzajem, potrafię oddzielić je grubą kreską.
Moi bohaterowie są dla mnie twardym orzechem do zgryzienia. Staram się wejść w ich sposób myślenia, zrozumieć motywy. Jestem więc w pewnym sensie każdym z nich, zarówno skrzywdzoną, kruchą dziewczynką jak i psychopatycznym sadystą. 

    Brak komentarzy:

    Prześlij komentarz